PolskiZielarz

piątek, 20 stycznia 2023

Amanita muscaria - liczne informacje praktyczne (zbiór, suszenie, przygotowanie, dawkowanie)

Autor: Waldemar Borowski

"Nie znasz tego, co ukryte w ziemi, jakże możesz znać to, co ukryte w niebie."

- Sanhedrin


"Myślałem, że będę miał tylko czterystu chasydów, że pójdę z nimi do lasu i dam im mannę, a oni poznają królewską moc Boga."

- Menachem Mendel


"Manna posiadała dar odkrywania ludziom wielu rzeczy. Dobrze jest narodowi, który posiada coś takiego."

- Agady Talmudyczne

Disclaimer: Artykuł stworzony został w celach edukacyjnych. Nie ma na celu substancji gloryfikowania, promowania jej nieodpowiedzialnego zażywania, nadużywania, brawurowego imprezowania, z alkoholem czy pigułami mieszania i przez to późniejszego chorowania oraz jelit płukania. Informacje tu podane zostały zebrane, by przedstawić hipotetyczny szerszy kontekst historyczno-kulturowy, zainicjować dyskusję, a także, by ułatwić identyfikowanie i odróżnianie osobom zdecydowanym na doświadczanie. O tyle to ostatnie jest ważne, gdyż mykologiczna wiedza ma potencjał, by zminimalizować szkody, które spowodować mogą podobne z wyglądu ziemi płody - grzyby naprawdę trujące, które rosną obok w lesie i na łące.

Książka ŚWIĘTY GRZYBÓG została wydana w formie papierowej > >
Prezentuję w niej informacje. Mogę się mylić w wielu kwestiach. Pamiętajcie o tym.

Przygotowując album skupiłem się głównie na hipotezach Johna Allegro. Chciałem objaśnić biblijne i alchemiczne alegorie oraz przedstawić jak najwięcej dowodów w postaci dzieł sztuki. 

Przy tej okazji natknąłem się na postać równie ciekawą - Donalda Edwarda "Dona" Teetera, autora książki Amanita muscaria - Herb of Immortality. W przeciwieństwie do Johna, naukowca, teoretyka, Donald był praktykiem. Poświęcił życie Amanicie. Jemu zawdzięczamy ciekawe, aczkolwiek kontrowersyjne przepisy. Zgromadziłem też wiele danych z własnych badań, wglądów, z innych pism oraz rozmawiając z osobami testującymi.

Próba odtworzenia szamańskiej procedury preparacji muchomora jest umieszczona tu bardziej w ramach ciekawostki. Informacje zebrane poniżej są niekompletne i mogą być błędne. 

Pragnę też zaznaczyć, że Muchomor czerwony nie jest najlepszym psychodelikiem do stosowania w wysokich 'dawkach cermonialnych' i do 'tripowania'. O wiele bardziej nadaje się do prozdrowotnego mikrodawkowania w krótkich okresach czasowych (1 - 6 miesięcy) o czym możecie sobie poczytać tutaj >> http://swietygrzybog.blogspot.com/2023/03/mikrodawkowanie-w-amerykanskim-stanie-i.html

1. Zbiór


Najmocniejsza Amanita muscaria występuje w klimacie cztero-sezonowym, którego doskonałym reprezentantem jest Polska, kraj zwany niekiedy również ‘Cebulandem’ z racji popularności tamasowego podziemnego warzywa, powodującego ogólną zamułę umysłową i równie smutnej pogody, która wymusza tachanie ze sobą wielu warstw ubioru – tak zwane ubieranie się ‘na cebulkę’. Sezon amanitowy trwa tu od lata do późnej jesieni, jednak najobfitszy wysyp odbywa się zazwyczaj we wrześniu, kiedy można doświadczyć wielu piorunów, deszczowych dni i równie wielu jeszcze ciepłych nocy. Te trzy czynniki wspierają we wzroście czerwone guziki. 

Owocniki mają 3 części - bulwiastą nóżkę, fartuszek i kapelusz w kształcie kulki, kopułki, parasola, Okrągłego Stołu, kielicha Graala lub Feniksa. Rycerze Króla Artura zbierali okazy nienadgryzione przez robaki, ślimaki i inne zwierzęta, tak zwana 'czysta pięta'. Jeden czy dwa robale nie robią różnicy wcale, natomiast kapelusze całkiem przejedzone, lepiej niech będą w lesie zostawione. Umiar i delikatność zalecane. Ta istota jest ważną częścią ekosystemu. Dla milionów istnień stanowi pożywienie i milionom daje schronienie. Może cię to nie rusza, ale cały las się dzięki niej porusza. 

Nóżkę owocnika odcina się, podważa nożem, wykręca, lub wyrywa. Leśnicy mówią, że sposób nie ma znaczenia i niczego nie zmienia. Dość praktyczne jest odłamywanie nisko tuż przy bulwie. Ułatwia to transport i higienę, bo to głównie podziemna bulwa ma na sobie dużo ziemi lub piachu, który może pobrudzić inne czyste grzyby w koszyku. Pierścień czerwonego muchomora to istna zmora grzybowego amatora. Palce szybko obkleja, dlatego rękawice ogrodowe ubieram, gdy do lasu się wybieram. Ewentualne czyszczenie z ziemi, liści, części roślin i owadów odbywa się jak najszybciej, najlepiej jednak nie pędzelkiem, a wilgotną tkaniną. Niektórzy polecają przed suszeniem usunąć też blaszki z pod spodu kapelusza i oddać zarodniki do natury. Tak przygotowane grzyby nie muszą ponoć leżakować aż przez 3 miesiące. Najwięcej substancji czynnej znajduje się w żółtawej warstwie tuż pod  czerwoną skórką. Nóżki nie posiadają zbyt dużo enteogenu (tylko ok. 30% tego co kapelusze i do tego w nieco innych proporcjach), jednak po ususzeniu można je mikrodawkować na podniebieniu. Pomagają w uziemieniu. Eko chipsy surowe, bardzo słodkie i zdrowe. Jestem zwolennikiem całego grzyba, 'full spectrum' z blaszkami i nóżkami. Nie mam na to jednak naukowych dowodów, ani żadnych logicznych powodów. Po prostu mi to przyszło i zostało. Donald Teeter też pisał, że się kiedyś tak zbierało i nic się wtedy nie marnowało. Są anegdotyczne opowieści dziwnej treści, że substancje obecne w nóżce wspomagają przyswajanie tych znajdujących w kapeluszu, oraz jeszcze mniej wiarygodne opinie, że ludzie jedzący same kapelusze 'zbytnio odlatują'. Na razie to tylko legendy niepotwierdzone w badaniach. Mimo tego moja intuicja się w tą stronę skłania.

2. Suszenie

Wg. receptury D. E. Teetera, "Bazyliszka" suszy się w suszarce do grzybów w zacienionym miejscu, w temperaturze pokojowej do 40-50 stopni C "na wiór" przez 1-2 dni. Po prawidłowym suszeniu mają łamać się i kruszyć. Warto wspomnieć, że większość innych źródeł  poleca podgrzewać do 70 stopni C. Teeter jednak odradza jakiekolwiek gotowanie i podgrzewanie w piekarnikach, gdyż "powoduje to utratę potencjału zawartego w grzybie". Po dobrym ususzeniu kapelusze nabierają często złotawego lub miedzianego połysku. Przegrzane stają się brązowo-czarne i niesmaczne. Tak można popsuć grzyby zacne.

Jest w tym punkcie pewien dylemat, bo 'naukowi' autorzy polecają np. suszenie w 80 C przez 5 godzin, które to ma powodować większą redukcję stężenia kwasu ibotenowego w stosunku do muscymolu (potwierdzone w kilku badaniach). Spotkałem się też z opiniami, że najlepiej suszyć po prostu przewiewem powietrza, bez temperatury... Metod jak widać jest wiele. 

Próbowałem zarówno tych suszonych w 70 C, jak i 38-45 C. Jedne i drugie były wspaniałe. Delikatnie skłaniam się bardziej ku tym przygotowanym w niższej temperaturze. Być może mają na to wpływ moje ‘witariańskie preferencje’. Surowe ‘naświetlają’ jakby więcej. 

Świeże "muchoraje" nie nadają się do spożycia w dużej ilości za sprawą toksyn takich jak kwas ibotenowy oraz czasami występująca hydrazyna. Muskaryna również jest toksyną w większych dawkach, jednak w grzybie są jedynie śladowe ilości tej substancji. Jej wchłanianie przez ścianę jelita jest wolne i prawie nie przedostaje się ona przez barierę krew-mózg (możliwe jest to przy jednoczesnym podaniu lecytyny). Inne alkaloidy "żabiego stołka" to kwas stizolobinowy, kwas stizolobikowy, kwas metylotetrahydrokarbolinowy, cholina (nie ma działania psychoaktywnego), acetylocholina (w małym stężeniu), muskarydyna. Uważa się, że te alkaloidy nie mają znaczącego działania. Warto jednak pamiętać, że zawartość owych substancji może ulegać sporym wahaniom. Są one zależne między innymi od rejonu, drzew, pogody i pory. Letnie osobniki są zazwyczaj mniej toksyczne od jesiennych.

Trzeba w tym miejscu podkreślić, że słowo "toksyna" to bardzo szerokie pojęcie. Prawdziwi bezwzględni "zabójcy w kapeluszach" to zielonkawe Muchomory sromotnikowe (Amanita palloides) zawierające naprawdę ciężkie amatotoksyny nieodwracalnie niszczące wątrobę. Jeden zielonawy łagodny w smaku grzybek (najczęściej fatalnie mylony z gąską, gołąbkiem, pieczarką lub czubajką) może pożegnać kilka osób. To często ostatnia ziemska kolacja na mazurskich wakacjach.

Świeże grzyby Amanita muscaria dobrym pomysłem nie są. Mogą powodować nudności, wymioty i jelitowe kłopoty. Z tego co czytałem nie odnotowano jednak żadnych przypadków uszkodzeń organów wewnętrznych po spożyciu muscarii. Nie spotkałem się również w literaturze toksykologicznej z przypadkami śmiertelnego zatrucia tym grzybem. Było zaledwie kilka przypadków śmierci w wyniku powikłań, przedawkowania i nieodpowiedzialnego zachowania. Dla porównania roczna liczba zgonów spowodowanych piciem alkoholu = 3 300 000. O lekach na receptę typu paracetamol i polopiryna nie wspomnę. 

Podczas suszenia "muchara" w cieniu kwas ibotenowy zmieniać się ma w psychoaktywny muscymol (inaczej panterynę). Suszenie na słońcu powoduje, że kwas ibotenowy transformuje w muskazon, który nie jest aż tak zły jak kwas ibotenowy, jednak do magii muscymolu mu daleko. Prawdopodobnie najlepiej więc suszyć w cieniu (aczkolwiek niektóre wyniki eksperymentów biochemicznych są sprzeczne w tej kwestii...). Japońscy badacze suszyli amanity przez 3 dni na słońcu i poziom muscymolu zwiększył się o 969%. Suszenie w suszarce zwiększyło poziom muscymolu o 314%. Suszenie przez 11 dni na słońcu zwiększyło poziom muscymolu o 266%. Stężenie kwasu ibotenowego spadało o 91% podczas suszenia na słońcu przez 11 dni i o 85% podczas suszenia w suszarce, oraz o 51 % przez 3 dni suszenia na słońcu. Każdy grzyb jest inny i sporo zmiennych wpływa na ilość  i proporcje substancji czynnych. 

Jak widać ten "trickster" wymyka się próbom jednoznacznego poznania i być może trzeba się pogodzić z tym, iż zawsze pozostanie jakaś tajemnica tutaj... Naukowe badania nad muscymolem wykazują jednak bezsprzecznie, że substancja ta odwraca procesy starzenia się mózgu, może leczyć epilepsję i chorobę parkinsona. 

Być może dlatego alchemicy nazywali muchomora jednocześnie "jadowitym bazyliszkiem" jak i "panaceum - kamieniem filozoficznym". Zawierać ma też podobno dużo więcej witaminy D niż inne grzyby, i, jeśli to prawda, to byłby świetnym suplementem do dozowania podczas zimowania. Aczkolwiek w Wedach nie ma w ogóle koncepcji witamin, więc może nie ma co się nimi mamić... 

'Muchar' pomagać ma przy autyzmie, bezsenności, depresji, nerwicach, tikach, skurczach, paraliżu, demencji, migrenach, PTSD, jaskrze, POChP i innych chorobach płuc, astmie oraz boreliozie. Przywraca radość w życiu i powoduje wiele zachwytów. Pierwszą rzeczą, jakiej można często doświadczyć, jest anihilacja nerwowego niepokoju i wypełnienie cielesnej powłoki mocą, przy jednoczesnym zachowaniu stanu zrelaksowania. 'Bycie bardziej' to adekwatny termin odnośnie tego stanu. Bycie bardziej tu i teraz, bycie bardziej w ciele, w którym dzieje się tak wiele. Kontakt z własnym (często marginalizowanym na co dzień) ciałem, nie z plejadianami, arkturianami, czy innymi kinowymi wynalazkami. Zamiast tego zadziewa się ‘defragmentacja umysłu’ i napływ nowatorskich pomysłów. Śmierć i zmartwychwstanie z wieka... ‘do nowego człowieka’. Łatwiej będzie wam to zrozumieć, gdy na drugi dzień po ‘podróży’ wstaniecie, mając niezwykłą klarowność i świeżość myślenia, niczym dzieci patrzące na świat i zachwycające się zwyczajnością, doświetleni miłością.

3. Kurowanie i przechowywanie

Po ususzeniu krasnalskie czapki wyjmuje się z suszarki na 2-3 minuty i odparowuje a potem słoikuje.

W następnej kolejności "kuruje" się tych gości umieszczając w ciemności, w słoiku na 2-3 miesiące. Dlaczego? Hydrazyna (w bardzo małym stężeniu) może (aczkolwiek nie musi) występować w czerwonych grzybkach. Po trzech miesiącach leżakowania substancja ta rozkłada się całkowicie. W recepturze Teetera właściwe suszenie i kurowanie jest również esencjonalne dla uzyskania dobrego smaku i potencji. Moc grzyba potrafi się wtedy zwiększyć. Dobrze wysuszone potrafią zachować magię przez wiele miesięcy i lat. 

Bardzo ważna jest szczelność naczynia. Pamiętam jak zafascynowany recyklingiem zabrałem z piwnicy stare słoiki i po kilku tygodniach odkryłem, że grzyby jakimś cudem wciągnęły wilgoć i stały się giętkie. Totalnie nie sprawdzają się kiedyś modne zakrętki z tak zwanym ‘klikiem’ – wybrzuszonym guzikiem, który ma zastosowanie tylko gdy chodzi o pasteryzowanie.

Sporne info o leżakowaniu wydaje się w pewnym sensie korespondować ze starymi pocztówkami, które sugerują, że odlot na świętym grzybie odbywał się w Nowy Rok. Wygląda na to, że "parasolki" zebrane w sierpniu i wrześniu były konsumowane dopiero po około trzech miesiącach.

4. Dawkowanie

Przyjmuje się, że mała dawka to 1 - 5 g. Średnia dawka 5 - 10 gram. Powyżej 10 gram zacząć mogą się poważniejsze wglądy, ale nie jest to regułą. Dawka silna to 15 - 30 gram. Efekty zaczynają się po 30 - 120 minutach od spożycia i mogą trwać 5 - 12 godzin. Czapka zmielona na proszek będzie działała szybciej, intensywniej i krócej niż połknięta w całości. Małe dawki pobudzają fizycznie, zwiększają odporność na ból i warunki pogodowe, poprawiają wydolność, wytrzymałość, kondycję oraz budzą odwagę. Były używane jako wspomagacze podczas ciężkich prac lub długich wędrówek przez plemiona syberyjskie. Większe dawki mają działanie bardziej mistyczne. 

Amanita współgra najlepiej z surowymi sokami, bardzo dobrze z miodem i surowym (niepasteryzowanym) mlekiem, znakomicie z cbd, cbg, thc, grzybami psylocybowymi, mdma, lub kakao (które również delikatnie otwiera serce). 

Odnośnie kakao, starożytne plemiona nie jadły surowego. Tłuszcze roślinne jakie zawiera, mają bardzo skomplikowane wiązania chemiczne i wymagają od ciała potężnej akcji przerobowej. Być może dużo się zmieniło i wątroby współczesnych ludzi, którzy pracują świadomie z emocjami, są wydajniejsze i surowe kakao im mocno nie zaszkodzi. Nie wiem. Może wątroba potrafi się przystosować? Niewątpliwie ta obecna moda na parówki sojowe i surową czekoladę, to coś zupełnie nowego w historii gatunku ludzkiego. Japończycy zawsze fermentowali soję a rdzenne mezoamerykańskie społeczności jadły tylko owoc Theobroma cacao. Nasiona były używane, jednak Majowie nie spożywali ich codziennie. Przygotowywali bardzo małe ilości, sporadycznie, wyłącznie podczas ceremonii z grzybami lub świętymi roślinami. W starożytnych tubylczych kulturach nie jedzono też korzenia maki, ani innych nasion, orzechów, zbóż i strączków na surowo. Zawsze wpierw było namaczanie, kiełkowanie, fermentowanie, podprażanie, gotowanie aby zdezaktywować różne toksyczne roślinne substancje anty-odżywcze. Więcej przeczytać możesz w znakomitej pracy dentysty i podróżnika Westona A. Price’a zatytułowanej Nutrition and Physical Degeneration (1939). Pozycja powstała jeszcze zanim zapanowała wszędzie nieludzka hodowla przemysłowa zwierząt, parówkowo-sojowa bio-eko vege propaganda, farmaceutyczna dyktatura i korpo-stomatologiczna bzdura. Weston był uczciwym dentystą i opisał szczerze wszystko. Dlaczego Masajowie zawdzięczali zdrowie krowie a polinezyjscy wyspiarze bez bólu przemierzali swoje plaże. Niestety ta lektura do dziś dnia nie jest dostępna w języku polskim. Inna dobra książka na temat to Naturalne metody na zdrowe zęby autorstwa Ramiel’a Nagel’a. Kontynuuje badania poprzednika i w niewygodny temat wnika. 

Przy okazji - zamiast jedzenia amanit i innych grzybów, dużo lepsze efekty są po ekstrakcie na surowym soku owocowym.

5. Mikrodawkowanie i homeopatia

Bezpiecznym pomysłem na zapoznanie jest mikrodawkowanie suszu (np. 0,3 - 1 g) jako dodatek do surowego mleka lub soku, herbatka, przyprawa do zupy, składnik kulki mocy itp). Wielu twierdzi, że jeśli chodzi o amanity to właśnie mikrodawkowanie ma najlepsze działanie. Można włożyć mały kawałek kapelusza pod język i popijać sobie sok. Muscymol będzie się powoli uwalniał. Mikrodawki stosowane w rozsądnych odstępach czasowych subtelnie relaksują, wyostrzają zmysły, energetyzują, przywracają kontakt z ciałem, uwalniają stłumione i zamrożone w nim emocje. Często gdy zostaną one wyzwolone za pomocą płaczu, śmiechu, zwrócona zostaje człowiekowi jego pierwotna gracja i lekkość ruchów. Amanita muscaria stosowana z umiarem potrafi ulżyć w cierpieniu i pomóc zregenerować człowieka na wielu poziomach. 

Spotkałem się też wielokrotnie z opiniami użytkowników, że 'heroiczne' dawki medycyn różnego rodzaju przynosiły często wiele informacji, ale z integracją i praktycznym wdrożeniem ich w życie bywało już bardzo różnie. 

Mocne transformacyjne przeżycia bywają niebezpieczne, szczególnie dla osób, które mają tendencję do identyfikacji z archetypowymi procesami. Możliwa jest nawet tzw. 'inflacja ego' mająca w potencjale zarówno głębokie wglądy (pod warunkiem nadwyżki energii, pokory i życia w prawdzie)  jak i opętanie (w przypadku dumy, pychy i kłamstwa). Czasami ta granica jest bardzo cienka i płynna. Jak mawiają: 'Zaiste i szlachetny koń się niekiedy potknie'. W takich przypadkach, człowiek często intuicyjnie czuje lęk przed psychodelikami, bo nie do końca wie 'co zasiał', 'na czym stoi' konstrukt ego i co jest ukryte w podświadomości. Tu małe dawki mogą być bezpieczniejszą i adekwatniejszą strategią. Zwłaszcza jeśli celem jest zdrowie, zmiana wzorców i nawyków dnia codziennego. Stosując tą metodę można skuteczniej przenikliwie obserwować, wyłapywać, świadomie zmieniać i utrwalać to co jest preferowane. Paradoksalnie to te drobne z pozoru gesty, odruchy, postawy, przyzwyczajenia, nawyki i skłonności są istotnym elementem jakości życiowej podróży. Jedna z lekcji jaką odebrałem od kapeluszników jest taka, że osobie, która przejawia łagodne oblicze oraz uważność "w małych i wielkich sprawach" sprzyja cały Wszechświat. 

Do jeszcze subtelniejszego i dłuższego mikrodawkowania (np. w dolegliwościach utrwalonych lub przewlekłych) nadaje się też podobno homeopatyczny Agaricus muscarius. Więcej na ten kontrowersyjny temat tutaj > Agaricus muscarius, czyli jak muchomor w homeopatii uzdrawia z apatii

Są też ludzie, którzy mikrodawkują surowe muchomory i twierdzą, że w bardzo małych ilościach również kaws ibotenowy ma pozytywne pobudzające działanie (podobne jak kawa, adderall czy redbull). 

6. Ambrozja
Zarówno celuloza jak i chityna są trudne do strawienia i mogą powodować dyskomfort, zwłaszcza u ludzi o delikatniejszej konstytucji. Jednak muchomora nie trzeba wcale jeść. Dzięki prawidłowo suszonym grzybom można łatwo "zmienić wodę w wino" umieszczając na 3 godziny suszone kapelusze i nóżki w kielichu z deszczówką lub wodą destylowaną (w ilości przykrywającej susz) w temperaturze pokojowej. Odlewa się powstałą bursztynową ciecz do szklanki przez sitko i powtarza proces zalewając ponownie tego samego grzyba na około dwie godziny nową wodą. Drugą porcję zlewa się do naczynia zawierającego pierwszą i tak oto powstaje ambrozja. Do takiego ekstraktu potrzeba niewiele więcej suszu, jednak efekty są klarowniejsze. Najlepiej pić go rano na pusty żołądek, dolać go do bananowego szejka lub do surowego mleka.

Czy ta receptura jest kluczem do wyjaśnienia Jezusowego cudu? Dzięki niej można zamienić wodę w 'wino', które w przeciwieństwie do 'jabola' uzdrawia i 'niesie dobrą nowinę'. Dobra nowina jest lepsza bez alkoholowego wina.

7. Wino Galilejskie


Bardziej wizualną i smaczniejszą wariację ambrozji uzyskuje się stosując surowy sok z winogron (ra-dość dają tez soki z czerwonej papryki, arbuza, pomarańczy, mandarynek, selera naciowego) zamiast wody destylowanej. Tak, w książce Donalda Teetera jest o soku  winogronowym pasteryzowanym. Aktualne doświadczenia pokazują jednak, że soki świeżo-wyciskane zdecydowanie lepiej współgrają z biało-czerwoną medycyną. Przepis na "Święte Wino" to moczenie np. 14 - 28 gram suszu amanity w 0,5 L soku przez 3 - 6 - 9 lub nawet do 12 godzin. Po odcedzeniu można wycisnąć kawałki grzyba jak gąbkę. Lekko kwaśny sok daje najlepsze efekty, a kilka kropel octu zwiększa moc ekstraktu. To "psychodeliczne wino" nie powoduje alkoholowego kaca. Ma też unikalną właściwość wśród enteogenów - po szybkim rozcieńczaniu wodą destylowaną (2 - 6 kubków wody na 1 kubek ekstraktu) staje się jeszcze mocniejsze i bardziej magiczne. Efekty specjalne mogą przypominać wtedy psylocybinę. Doświadczenie rozwodnionego ekstraktu jest też przyjemniejsze dla ciała. Prawidłowe rozcieńczenie zaspokaja pragnienie. Podobnie jak w przypadku ambrozji - ma najlepsze działanie rano na pusty żołądek.

W obu powyższych recepturach czystość użytej wody ma duże znaczenie. Sprawdza się tu świetnie rosa, śnieg, woda deszczowa, destylowana, demineralizowana lub z filtra osmotycznego. Twarda mineralna z gór lub chlorowana kranówka to mniej efektywne warianty. 

Nie wiadomo dokładnie dlaczego rozcieńczenie "elixiru" powoduje czasami tak szybki wzrost mocy. To ewenement wśród wszystkich darów natury. Roztwór uzyskany z każdej innej substancji zmieszanej z wodą staje się słabszy niż ekstrakt wyjściowy. Muscymol jest bardzo polarną cząsteczką, podobnie jak woda. Być może na poziomie molekularnym zachodzi jakaś istotna transformacja w łańcuchach chemicznych...

Zalety "Świętego Wina" to brak nudności i uczucia ciężkości w jelitach, szybsze efekty i co za tym idzie - łatwiejsze dawkowanie. 

8. Śmietana sułtana

Bardzo się zdziwiłem, ale to paradoksalnie najlepszy przepis jaki do tej pory odkryłem. Cuda i czary. Oto tajemnica wiary: zjedzenie suszonych kapeluszy i nóżek z dojrzałym mango i prawdziwą niepasteryzowaną śmietaną. Surowa śmietana w jakiś cudowny sposób niweluje negatywy żołądkowe i niestrawności celulozowe. Być może tłuszcz wydłuża trawienie i to daje jelitom ukojenie. W każdym bądź razie, podobnie jak w przypadku ekstraktu, zniwelowane zostają ewentualne gazy, ciężkość i bolączki, które mogą ale nie muszą występować po zjedzeniu samych suchych kapeluszy. Mango też jest magicznym owocem, zawiera różne terpeny i jakieś mirceny. Warte jest swojej ceny. O wiele łatwiej też sprawa ma się z dawkowaniem. Na początek można zjeść 6-8 gram i poczekać godzinę. Jak jest dobrze, to jest dobrze. A jak nie, to dopijam moczem i rymy toczę. W ten sposób bezpiecznie podwajam dawkę. Reklamacji prawdopodobnie nie będzie. Raczej odwrotnie, doświadczyć można szczodrości w nieskończoności.

9. Mleko, miód i cud

Prosty patent. Suszone kapelusze, łyżka surowego miodu i pół litra świeżego mleka od krów jedzących trawę. Wlewam mleko do kubka, dodaję łyżkę prawdziwego miodu (nie sztucznego czy mieszanki miodów z unii europejskiej), mieszam, wstawiam do zlewu / garnka i napuszczam dużo gorącej wody. Miodowe mleko staje się ciepłe, ale nie zagotowuje się jak na ogniu. Biorę kapelusz do ust i powoli przesączam przez niego lekko ciepłe ale nadal surowe mleko. Nie połykam kapelusza, tylko trzymam cały czas w ustach. Substancje z grzyba przechodzą razem z mlekiem i miodem do żołądka. Surowy miód to enzymy, w tekstach tybetańskich jest nazywany 'koniem', który przyspiesza transport uzdrawiających substancji do organów. Trochę inaczej niż ekstrakt na soku, surowe mleko wnosi regenerującą energię witalną - odżas, oraz uziemienie i spokój kapha. Również tu, po godzinie można recyrkulować orinę.

10. Herbata leśnego skrzata

Amanita Dreamer poleca grzyby ususzone w 45 stopniach spożywać w niewielkich ilościach (do około 1 grama) jako pobudzające i ułatwiające koncentrację mikrodawki. Natomiast jeśli mamy zamiar tripować i przyjąć większą ilość, należy według niej zrobić ‘herbatę’: wrzucić suszone grzyby do garnka, zalać wodą, postawić na fajerkę i podgrzewać lekko przez 20-30 minut. Woda i ciepło pozwala przekonwertować pożądaną ilość kwasu ibotenowego (ale nie wszystko) w muscymol. Po zagotowaniu należy dodać trochę wody i soku z cytryny, by zwiększyć konwersję, ale tego ostatniego nie za dużo, gdyż chcemy zostawić nieco tego ożywczego kwasu ibotenowego ‘na pokładzie’. 

11. Efekty

Często opisywane efekty muchomorowe to oczyszczenie organizmu, zwiększenie wytrzymałości, uczucie pobudzenia, iluzoryczności czasu, nietypowe postrzeganie materii, wymiarów, radość, euforia, stany medytacyjne, wyjątkowe odczuwanie muzyki, spokoju, błogości, poczucie sensu życia, przepływu energii w ciele, świadome wyraziste sny, wizje, prekognicja, telepatia, OOBE i inne, które trudno ubrać w słowa. Unikalnym efektem muscarii jest też absolutnie nadzwyczajna wrażliwość na synchroniczności i koincydencje. Można zaobserwować takowych znacznie więcej. 

Podobnie jak w przypadku grzybów psylocybowych można doświadczyć też samoistnego nastawienia trzydziestu trzech kręgów i bezbolesnego wyprostowania kręgosłupa. Muscymol i psylocybina to  najlepsi kręgarze z jakimi miałem doczynienia.

Alchemiczny Homunkulus jest "tricksterem" nieprzewidywalnym i działającym bardzo różnie na różne osoby. Czasami dwa 'owoce' nie robią nic, a trzeci z tej samej torebki aż za wiele. Należy zachować ostrożność i rozwagę. 

Wielokrotnie doświadczyłem niewytłumaczalnych zjawisk i symbolicznego 'zwiastowania' w snach. Pewnego razu przyśnił mi się czerwony stół z diamentami, innym razem dwie lśniące bombki choinkowe, złoty Jezus w kryształowe kropki. Nie były to typowe sny, a błyskawiczne poranne 'widzenia' pełne jaskrawych kolorów, charakteryzujące się niezwyczajną ostrością obrazu i radosnym ładunkiem emocjonalnym. W każdym z tych przypadków następnego dnia znalazłem 'prezenty'. 

11. BHP 
Lata temu, ludzie, od których dowiedziałem się o działaniu amanit, powiedzieli mi, że po spożyciu grzyba lub ambrozji z niego przygotowanej nie należy pić gazowanych płynów (np. piwa, słodzonych kolorowych puszkowanych wynalazków). Według ich argumentacji muscymol w obecności gazowanej wody wracać miał jakimś cudem do postaci kwasu ibotenowego. Tak podobno się jednak nie dzieje i nie jeden chemik się z powyższej teorii śmieje. Mimo to nadal wykluczam ze swojej diety wszystkie gazowane napoje, tak jak tu stoję. No może poza kombuczą, dzięki której się bakterie jelitowe tuczą.

Przed konkretną ceremonią warto przygotować przestrzeń, uhonorować w niej 4 żywioły i wzorem joginów czy wiedźminów przygotować się. Dla każdego będzie to pewnie znaczyło coś innego. Radykalna szczerość, NVC, Terapia Lowena, zdrowsza dieta itp. Z moich doświadczeń wiem, że najlepiej jest mieć klarowne relacje, dodatnią karmę, być wyspanym, w pełni sił i swojego energetycznego potencjału. Sprezentować sobie dzień przed startem i po na lądowanie. 

Warto (nawet przez kilka miesięcy) wstrzymać się od nadmiaru nie uzasadnionej agresji i... od aktywności seksualnej. Chodzi o to, by zachować nasienie (oraz tym samym płyn mózgowo rdzeniowy w kręgosłupie i we włosach). Drabina Jakubowa do Nieba to kręgosłup a anioły to płyn zdrowy, który płynie z jąder do głowy. Golgota znaczy dosłownie ‘Miejsce czaszki’ a ‘droga krzyżowa’ to niezrozumiana szyszynkowa alegoria Chrystusowa. Kilkumiesięczna retencja nasienia człowieka uzdrawia i przemienia. Dlatego taoiści zaciskali mięśnie głębokie miednicy a esseńczycy nie plotkowali o kobietach po próżnicy. Po to jogini stawali na rękach i na głowie, choć niewielu wam dziś o tym powie

Niektórzy polecają olej z ostropestu osłonowo na wątrobę. Grejpfruty też ją oczyszczają. Wątroba w psychosomatyce i w starozytnej medycynie chińskiej ma związek ze złością, gniewem i frustracją. Można popracować nad tymi emocjami, zaakceptować, uświadomić sobie je i potrzeby na jakie one kierują. To pomoże prędzej niż suplementy w kapsułkach zamknięte.

Dobrze zadbać o higienę pola, odpuścić przestarzałe schematy i tematy (filmy, książki, interakcje) by kapelusze miały działanie uzdrawiające, a nie zatruwające. Emocje, myśli i słowa są istotne, bo wiążą się z kreacją rzeczywistości, a ta medycyna ten proces może wzmacniać.

Można też odstawić rafinowany cukier, mięso z przemysłowej produkcji, pasteryzowany nabiał i zastosować przez kilka dni witariańską żywność, surowe soki, surowy nabiał, dojrzałe owoce, kwiaty (bez nadmiaru soli oraz ostrych przypraw). Lekka dieta sprawia, że można bez niesmaku pić własną orinę (mocz), by w ten sposób recyrkulować muscymol zwiększając jego psychoaktywne efekty. Substancja ta nie jest metabolizowana przez organizm człowieka i wydala on ją w postaci niezmienionej. Tak powstaje aurum potabile - "pitne złoto" alchemików. Na żywieniu opartym o słodkie owoce orina smakuje jak woda kokosowa. 

Ludzki mocz jest ciekłym kryształem i zawiera w sobie hologram świetlny, w którym zapisane są informacje o całym ciele. Temat przypomniał i skompresował Giennadij Małachow w swoich książkach. W moczu jest również ormus, enzymy, aminokwasy, hormony, kreatyna, melatonina, witaminy i komórki macierzyste, które potrafią zregenerować każdy narząd. 
Syberyjscy szamani karmili surowymi muchomorami renifery i wypijali ich mocz. Czasami przechowywali go ponoć nawet przez tydzień, ponieważ ciągle był aktywny i nadawał się do spożycia.

Przyjmuje się, że San Pedro to energia męska, Ayahuasca - żeńska, Teononacatl - dziecięca. Amanita muscaria jako Rebis Hermafrodyta z lustrem reprezentuje potężną energię Absolutu, która czasem wyrywa z butów, łączy niebo i ziemię, noc i dzień, męską i żeńską zasadę. To lustro odbija każdą zaletę i wadę. Wszystko naświetla i wyciąga na wierzch. 

Natknąłem się na wiele nietypowych relacji: ktoś przyłożył surowy jeszcze kapelusz do skóry w miejscu serca i to już wywołało pewne efekty. Ktoś inny po zjedzeniu suszonych grzybów nie poczuł niczego, natomiast na następny dzień zauważył poprawę krążenia. Znajomy widział twarz Chrystusa, dziwne istoty, inna osoba słyszała głos Boga. Ktoś uzależniony od alkoholu odstawił swój nałóg. Ktoś zablokowany fizycznie zaczął pierwszy raz w życiu tańczyć, śpiewać i muzykować. Sporo osób opowiadało o cudownych uzdrawiających ciało fizyczne doświadczeniach.

Dla antycznych Greków i Esseńczyków posiłek ten był tak święty, że wykluczano z niego nawet wielu "Synów Światłości" o jeszcze "nie dość czystych sercach":


"Słowa daremne usunę z ust moich, a nieczystość i przewrotność z mego serca."

- Reguła Zrzeszenia z Qumran




"...i czego mamy przestrzegać pożywając 
ucztę?" Mówi Jezus: "Nie kłamcie i czego nienawidzicie, nie czyńcie, wszystko bowiem jest pełne prawdy wobec niebiosów. Nic bowiem nie jest ukryte, co nie miałoby stać się jawnym." 

- Papirus Oxyrhynchos


"Bo my tego nie pożywamy, tak jak się je pospolity chleb i pije pospolity napój (...)."

- Justyn Męczennik (Apologia I)


"Jedząc inny chleb przyswajasz go i po części za każdym razem chleb zmienia się w ciebie. Natomiast ten drugi Chleb jest silniejszy niż ty. Nie będziesz więc w stanie przemienić go, za to on przemieni ciebie (...)."

– św. Augustyn


"Jak osoby na biesiadach bachanalijskich, pijące czyste wino miłości Bożej (ἀκράτου σπάσαντες τού θεοφιλοῦς), łączą się... będąc pod jego wpływem całą noc do rana pięknie odurzeni, bez odczuwania ciężkich głów lub zamykających się do snu oczu, ale jeszcze bardziej rozbudzeni niż wtedy, gdy przyszli na ucztę, jak oczy i całe ich ciała, i tam stali, aż do rana, gdy ujrzeli wschodzące słońce, podnieśli ręce ku niebu, błagając o spokój i prawdę, oraz bystrość zrozumienia."

– Filon z Aleksandrii (De vita contemplativa)


"Nie rzeczywistośc sama, 
ale Serce, jakim ku niej przystępujemy daje rzeczom kształty i kolory." 

- Henryk Sienkiewicz

Bibliografia

     • Allegro John, The Sacred Mushroom and the Cross, Doubleday, Hodder and Stoughton Ltd, 1970

     • Babicki Jakub, Muchomor czerwony - Amanita muscaria: Enteologia, psychofarmakologia i toksykologia, 2019

     • Ferris Timothy, Narzędzia tytanów. Taktyki, zwyczaje i nawyki milionerów, ikon popkultury i ludzi wybitnych, MT Biznes, 2017

     • Hall Manly Palmer, The Occult Anatomy of Man: To Which Is Added a Treatise on Occult Masonry, 1934

     • Hall Manly Palmer, The Pineal Gland: The Eye of God, 1934

     • McKenna Terence, Food of the Gods, The Search for the Original Tree of Knowledge, Bantam, 1992

    • Teeter E. Donald, Amanita Muscaria; Herb of Immortality - ambrosiasociety.org


Dla zainteresowanych tematem dostępne są ebooki w cenie 8 euro od sztuki:

"Święty Grzybóg"
"Eucharystia muscaria"
"Grzybajki"
           "Grzybowe zdrowie"
"Waldemar Borowski - Malarstwo"

Chcesz kupić? Napisz maila: ufowaldek@gmail.com

czwartek, 19 stycznia 2023

Łysiczka lancetowata (Psilocybe semilanceata) - na jesieni trochę lata

Autor: Waldemar Borowski

Disclaimer: Artykuł stworzony został w celach edukacyjnych. Nie ma na celu substancji gloryfikowania, promowania jej nieodpowiedzialnego zażywania, nadużywania, brawurowego imprezowania, z alkoholem czy pigułami mieszania i przez to późniejszego chorowania oraz jelit płukania. Informacje tu podane zostały zebrane, by przedstawić hipotetyczny szerszy kontekst historyczno-kulturowy, zainicjować dyskusję, a także, by ułatwić identyfikowanie i odróżnianie osobom zdecydowanym na doświadczanie. O tyle to ostatnie jest ważne, gdyż mykologiczna wiedza ma potencjał, by zminimalizować szkody, które spowodować mogą podobne z wyglądu ziemi płody - grzyby naprawdę trujące, które rosną obok w lesie i na łące.


‘Są starzy mykolodzy i odważni mykolodzy, ale nie istnieją starzy odważni mykolodzy.’

- Terence McKenna


1. Zarys biologiczno-historyczno-kulturowy, trochę spiskowy


‘Sam po zażyciu eksperymentalnym jednego miligrama psylocybiny (z grzybka psilocy-
be) doznawałem różnych halucynacji, mając wszelako nadal zachowaną wiedzę (świado-
mość), że czegokolwiek doznaję, pod wpływem zażytego halucynogenu doznaję. '

- Stanisław Lem (Bomba megabitowa)


‘Chociaż współczesny świat może znać milion tajemnic, starożytny znał jedną – i to było
więcej niż milion; albowiem milion tajemnic rodzi śmierć, nieszczęście, smutek, egoizm,
pożądanie i skąpstwo, ale jedna tajemnica daje życie, światło i prawdę.’

- Manly Palmer Hall, 33° (Sekretne nauki wszystkich wieków)


W tym artykule poznacie bliżej małą damę, która wygląda jak wejście do katedry Notre Dame.

Cathédrale Notre-Dame de Amiens. Ta świątynia znajdująca się w Pikardii jest jedną z najwspanialszych budowli francuskiego gotyku. Wolnomularze mieli przy niej roboty bez liku. Układali precyzyjnie ociosane cegiełki, by pokazać, że grzybóg wydaje się czasami wielki. Mikropsja i makropsja to dość inspirująca opcja.

Wewnętrzny widok geometrycznej rozety nad centralnym wejściem do katedry w Reims. Nawet kolory się zgadzają, z tym co krasnoludki wyświetlają.

Piękne masońskie portale... nie są do niej podobne... wcale.

Notre Dame de Paris. Pewien człowiek o pseudonimie Fulcanelli, pisał, że ten portal skrywa 'wszystkie tajemnice alchemii'.

Łysiczka zapewne była jedzona już przez owłosionych wielkostopych gości, bo w prehistorycznych jaskiniach też często odmalowana gości.

9000 lat temu ktoś namalował portret osobnikowi takiemu. Szaman z Tassili robił konkretne skokoprzysiady w tamtej chwili. 

Świetlisty bóg Mitras, patron umów w smerfnej czapce, używając swego sztylecika symbolicznie kończy astrologiczną erę Byka. Tylko jedna jego noga ziemi dotyka... 

Przypadek? Nie sądzę. No chyba, że błądzę.

Masońskie 'Krzesło Wolności' wyrzeźbione dla ważnych gości. Czapka lancetowata wspomagała nie jednego brata.

Wiele wskazuje, że już najstarsi Yeti robili z niej kotlety, a antyczni jogini, filozofowie, hierofanci, alchemicy, rzymscy wojownicy wtajemniczeni w misteria boga Mitrasa i kontynuujący ich tradycje włoscy farmazoniarze jedli te grzyby w nadmiarze. 

Najbardziej znanym echem tego zwyczaju... jest (nie jedyna w swym rodzaju)... dobranocka. By ją zobaczyć, biegliśmy z siostrą do elektrycznego klocka o 19:00, jak zahipnotyzowani. Byliśmy tymi bajkami programowani, całymi latami. Mowa oczywiście o słynnych łysych 'Smerfach' (fr. Les Schtroumpfs, ang. The Smurfs), które stworzył 'Peyo' (Pierre Culliford) - znany mason. Łyse niebieskie gnomy trzymają tam fason i mieszkają w czerwno-białych amanitach. Cała ta historia dzieci zachwyca i jest oparta na wolnomularskich rytach oraz alchemicznych mitach. W rolach głównych ezoteryczna farmazonia, a w tle mozartowska symfonia i Gargamel, który o czymś ważnym zapomniał. Mieszka w ruinie z kotem i interesuje się filozoficznym złotem. Biedny 'czarny' czarodziej to symbol rabina / księdza. W filmie objawia się jego duchowa nędza. Chciałby zjeść smerfy, ale znaleźć ich wioski nie może, bo nie jest inicjowany w odpowiednią lożę. Jeden z obrządków 'pseudo-egipskich' miał 99 stopni, tyle ile krasnoludków w kopułowej miejscówce. Można więc poukładać fakty w główce. Antonio Soro pisał ten temat sporo.

Wasylisa Piękna, Ivan Bilibin, 1899 rok. Łysiczki i muchomory występują razem również w słowiańskim folklorze. Rosną jesienią o podobnej porze, od sierpnia do listopada, kiedy deszcz pada i piorun na ziemię spada. Największy ich wysyp na październik przypada. Zbierali je na podmokłych polanach oraz łąkach wiedźmini, wiedźmy i Baba Joga, której domek wyróżnia... jedna noga. Nasza 'wróżka śmieszka' też w takim domku mieszka.

W czasach nowożytnych Łysiczka lancetowata została po raz pierwszy opisana przez Eliasa Magnusa Friesa, jako Agaricus semilanceatus, w jego pracy Epicrisis Systematis Mycologici z 1838 roku. Paul Kummer przeniósł ją finalnie do Psilocybe w 1871. To jeden z najbardziej rozpowszechnionych grzybów psylocybinowych i... jeden z najsilniej działających. 

Mniejsze okazy zawierają najwyższe procentowe stężenia psylocybiny (która jest najważniejszą substancją czynną tego grzyba), ale bezwzględna jej ilość jest najwyższa w większych owocnikach. 

'Lancetki' mają charakterystyczną krasnalską czapkę w kształcie stożka / dzwonka, o średnicy do 2,5 cm, często z czubkiem przypominającym sutek / smoczek na górze. 

Niektóre 'zibeny' mają ten sutek wyraźne strzelisty / spiczasty, inne bardziej okrągły 'smoczkowaty', a niektóre... wcale go nie posiadają. Można znaleźć inne grzyby (i do tego często rosnące w tym samym środowisku)... z wyraźniejszymi 'czubkami'. 

Najbardziej podobny do czapki wolności jest narysowany powyżej Kołpaczek ostrowierzchołkowy (Panaeolus acuminatus). Podobieństwo obu grzybów jest niebywałe i odróżniają je małe detale: 'plastikowa' białawo oszronina na powierzchni, czarna lub szarawa, łamliwa nóżka i jakby bardziej 'papierowy' kapelusz. Panaeolus acuminatus doskonale wzrasta na nawożonych odchodami glebach, na polach, pastwiskach i przydrożach, niekiedy także na leśnych polanach i... w samych lasach. Tego ostatniego łysiczka nigdy nie uskutecznia.

Jeśli przejrzycie sobie i porównacie zdjęcia zamieszczane w atlasach oraz w internecie, to szybko się zorientujecie, że kapelusze lancetek mają całkiem sporo wariacji, jeśli chodzi o kształty i kolory. Rozstrzał jest spory. Okazuje się, że definitywna identyfikacja nie jest w tym przypadku wcale taka łatwa, jak by się to początkowo mogło wydawać. Chyba najbardziej rzuca się w oczy, właśnie to, że nie wszystkie 'łyski' mają ten charakterystyczny, często opisywany 'smoczek'. Mało tego, w owe 'sutki' natura wyposażyła również grzyby nie zawierające w ogóle psylocybiny, a nawet grzyby śmiertelnie trujące, takie jak na przykład zasłonaki Cortinarius orellanoides, które wyglądają prawie jak te bardziej popularne magiczne Łysiczki kubańskie (Psilocybe cubensis). Prawie robi tu jednak wielką różnicę. Były opisane przypadki, gdy ktoś niezbyt w temacie zorientowany w nadziei na kolorowego tripa zniszczył sobie zasłoniakami nerki i miał potem kłopot wielki. Jeśli nie masz pewności, nie zbieraj tych gości. Bezpieczny grzybiarz to nie ten, co zebrał najwięcej tego, co chciał, a ten, co nie zebrał nic z tego, czego nie chciał. Lepiej zebrać mniej i nie mieć balu, niż wylądować w szpitalu.

Tak przedziwnie zrośnięte łyse syjamskie mutanty to rzadkość. Grzybki lancetowate są koloru od żółtego do brązowego. Dość sporadycznie występują też całkowicie białe albinosy małe. Czapki są pokryte promienistymi paskami-rowkami, widocznymi z zewnątrz, zwłaszcza gdy grzyby są wilgotne. Ze świeżych, ciemnych i dobrze nawodnionych osobników można odkleić cienką gumowato-żelowatą wierzchnią skórkę / membranę, która jest przezroczysta. To działa tylko u młodych soczystych okazów, starsze suchsze kapeluty już nie mają tej właściwości. 

Owocniki blakną szybko do jaśniejszego koloru w miarę dojrzewania i wysychania. Zmiana koloru następuje stopniowo z góry do dołu, poza niewielką dolną najniższą częścią kapelusza, która pozostaje ciemniejsza.

Blaszki są ciemne (ciemniejsze niż blaszki większości kołpaczków) i mają początkowo kremowy kolor. Dojrzewając, barwią się na fioletowo. 

Charakterystyczne trzonki są dość długie, smukłe, mniej lub bardziej nieproste (!), elastyczne (w przeciwieństwie do łatwo łamliwych nóżek podobnych do nich kołpaczków) i zazwyczaj nieco jaśniejsze niż czapka. Są tej samej grubości po całości, od góry do samego dołu, tylko troszeczkę grubsze u podstawy, gdzie owocnik łączy się z grzybnią. Na powyższym zdjęciu widać wyraźnie wertykalne podłużne włókna, z których nóżki są zbudowane. Nie zmieniają koloru z powodu wilgotności, tak jak kapelusze. Są białe i stają się z czasem ciemniejsze, żółtawe, brązowawe. Wolnościowa nóżka nie ma muchomorowego fartuszka, tylko sporadycznie mały ciemny ślad w miejscu pierścienia. Cechą wspólną dla rodzaju Psilocybe jest zmiana zabarwienia na niebieski lub zielony podczas krojenia lub miażdżenia. W przypadku Łysiczek lancetowatych nie jest to tak wyraźne jak u ich większych kubańskich krewniaczek. Mały smerfny grzybek nie rośnie nigdy na drewnie, nie przepada za lasami, sztucznymi nawozami i innymi chemikaliami. Egzystuje znakomicie na siedliskach trawiastych, zwłaszcza bogatej kwaśnej glebie, polanach, trawnikach, wilgotniejszych starych łąkach z jeżowatymi kępami traw, gdzie pasły się zwierzęta (krowy, konie, owce) lub / i nadal biegają sarenki. W przeciwieństwie do złotego Psilocybe cubensis, nie rośnie bezpośrednio na zwierzęcym łajnie, jest raczej gatunkiem saprobicznym, który żywi się rozkładającymi korzeniami traw. 

Czapeczka Łysiczki lancetowatej jest higrofaniczna - zależnie od stanu nawilżenia jej kolor się zmienia. Gdy jest wilgotno, jest ochrowa przez jasnobrązowy do ciemnokasztanowo-brązowego, ale ciemniejsza w środku, często z zielonkawo-niebieskim odcieniem. Przez suchy parasol nadal widać cienkie promieniste linie, które odpowiadają pozycjom blaszek pod spodem. Kiedy czapeczka wysycha, staje się znacznie bledsza i przybiera kolor jasnożółto-brązowy lub metaliczny srebrno-złotawy. Oto i 'alchemiczne złoto'.

Owocnik to tylko nadziemny fragment tej istoty. Jak niektóre inne trawiaste gatunki grzybów psylocybinowych, takie jak Psilocybe mexicanaPsilocybe tampanensis i Conocybe cyanopusPsilocybe semilanceata może tworzyć tak zwaną sklerocję, podziemną, uśpioną formę grzyba, która zapewnia mu ochronę przed pożarami i innymi żywiołowymi klęskami. Sklerocja to też znakomita opcja.

Ta mała smerfowa głowa, co się w jeżowatej trawie chowa, ma pewną ciekawą właściwość: hamuje rozwój pleśni wodnej Phytophthora cinnamomi, która powoduje gnicie korzeni wielu roślin. Podobnie blokować ma też wzrost opornego na metycylinę Gronkowca złocistego (Staphylococcus aureus, zwanego też inaczej MRSA) u ludzi. I choć do końca nie wiadomo jak i dlaczego tak się dzieje, fakt ten daje medykom spore nadzieje.

Fińskie badanie starych zasuszonych okazów wygrzebanych z bibliotecznych i antykwarycznych zielników wykazało, że chociaż stężenie psylocybiny spadało liniowo w czasie, było względnie stabilne. Biochemicy byli w stanie wykryć substancję czynną w próbkach, które miały czasu szmat, bo nawet 115 lat.

W Europie występuje powszechnie w Austrii, Białorusi, Belgii, Bułgarii, na Wyspach Normandzkich i Owczych, Czechach, Danii, Estonii, Finlandii, Francji, Gruzji, Niemczech, Grecji, Węgrzech, Islandii, Irlandii, Łotwie, Litwie, we Włoszech, w Holandii, Norwegii, Polsce, Rosji, Słowacji, Hiszpanii, Szwecji, Szwajcarii, Turcji, UK oraz na Ukrainie. W Kanadzie też sobie całkiem nieźle radzi. Zebrano ją z Kolumbii Brytyjskiej, Nowego Brunszwiku, Nowej Fundlandii, Nowej Szkocji, Wyspy Księcia Edwarda, Ontario i z Quebecu. W Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej najczęściej występuje na północno-zachodnim Pacyfiku, na zachód od Gór Kaskadowych, gdzie owocuje jesienią i wczesną zimą. Doniesiono również, że owocowanie występuje czasem wiosną. Jest też widywana w Ameryce Południowej, głównie w Chile. Nie brakuje tego grzyba w Australii i Nowej Zelandii. W Indiach i w Pakistanie też jest na stanie.


 
 Legalne
 
 Niejasny status prawny / Nieokreślone / Tak jakby legalne / Zdekryminalizowane
 
 Nielegalne

Status prawny psylocybów jest różny na całym świecie, co zapewne wiecie. Zazwyczaj są oficjalnie zabronione ludziom, choć konsekwencje prawne za posiadanie nie są duże. Generalnie powstał tu śmieszny paradoks, bo taka krowa na łące może sobie je legalnie i bezproblemowo zjeść, a ‘szary praworządny obywatel’ już nie. Bywają chwalebne wyjątki od tej reguły. Psylocybki są legalne na Jamajce i w Brazylii oraz zdekryminalizowane w Portugalii. Również miasto Denver w stanie Kolorado głosowało w maju 2019 roku za dekryminalizacją stosowania i posiadania. Sprzyjają temu rozliczne badania.

Podwójny 'sutek' widoczny na lewej czapeczce wskazuje, że jest to z dużym prawdopodobieństwem Łysiczka lancetowata. Powoli potwierdza się skuteczność tych magicznych czapek wolności w łagodzeniu wielu przypadłości, chorób cywilizacyjnych i dysfunkcji psychicznych, depresji, zespołu stresu pourazowego (PTSD), problemów nerwowych, stanów lękowych, różnych nałogów niezdrowych, uzależnień (w tym alkoholowych) a nawet schizofrenii. Do pionierów badań nad możliwym prozdrowotnym zastosowaniem tych substancji zalicza się Alberta Hofmanna, odkrywcę LSD, i Stanislava Grofa - czeskiego psychiatrę, współtwórcę Towarzystwa Psychologii Transpersonalnej. 

W latach sześćdziesiątych XX wieku eksperymentowano nawet z syntetyczną psylocybiną, produkowaną przez szwajcarską firmę Sandoz (tą samą, w której Hofmann pracował nad LSD-25). Substancję indocybiną (ang. indocybin) nazwano... i wkrótce wszelkich badań zaniechano. 

Zanim to wszystko nastąpiło odnotowano, że psychoterapia z ową wyjątkową substancją ma potencjał do ujawniania głęboko ukrytych, wypartych zranień psychicznych, nawet tak dalekich jak trauma związana z narodzinami i 'poprzednimi wcieleniami'. Dawało to nierzadko możliwość pracy z prawdziwymi, często nieświadomymi przyczynami chorób i problemów życiowych u ludzi niezdrowych.

W porównaniu do klasycznej psychoanalizy psychodeliczny proces terapeutyczny postępować może znacznie szybciej i intensywniej. Ten fakt wynikający z ogromnej mocy enteogennych substancji niesie ze sobą również pewne całkiem spore ryzyko, dlatego tak ważne jest odpowiednie BHP, intencje, przygotowanie i tak zwany set and setting, czyli 'nastawienie i otoczenie'. Wiele razy się srogo na tych grzybach 'przejechano', gdy o przestrzeń i ludzi wokół nie zadbano. Duże 'heroiczne' (5 gram suszu) i 'tytaniczne' (powyżej 5 g) dawki, to nie imprezowe zabawki, a bad tripy to nie mity, a prawdziwa 'jesień średniowiecza', którą czasem ledwo znosi forma człowiecza. Niejednego przerosła grzybowa dekonstrukcja ego, dlatego nie radzę pomijać solidnego przygotowania do tego. Było kiedyś takie hasło: "Nie jesteś dj-em, nie miksuj". Przykładowo, mieszanie łysiczek z alkoholem nie jest dobrym wyborem. Najlepiej nieco się 'przepościć', aby świętą herbatę należycie w ciele ugościć.

2. Zbiór i suszenie na wiór

Złotą parszywą polską jesienią,
gdy żegnamy się z zielenią,
po pierwszych przymrozkach
pojawiają się krasnalki.

Ludzie zmoczeni, jakby wyszli z pralki,
zbierają te lalki,
co łagodzą
srogą
paździerz października,
z której smutek wynika,
i bezlitosny listopad,
powodujący rąk opad.

Gdyby nie one,
to mam zimnego smutku tonę,
w której tonę.
Albo dwie tony.

Depresją jesienną przytłoczony,
człapię przemoczony,
bez Słońca.
Jesień, zima,
światła w Cebulandzie 'ni ma'.

W tym najgorszym czasie
możemy myśleć o kolorów zapasie,
by przetrwać zimę
i zachować wesołą minę.

Łysiczki Miłosierdzia
wspomagają pracę osierdzia,
światła nie żałują,
tam gdzie występują.

Odpowiedniej ziemi potrzebują.
Zapomniane stare łąki z ‘jeżykami’,
gdzie się pasły stadami,
jakieś owce, kozy, krowy,
podobno nie znające ludzkiej mowy.

Idź tam, a będziesz zdrowy
i zaznasz międzygatunkowej rozmowy.
Tele-empatyczna kolacja,
wigilijna atrakcja
dla ludzi i krów,
w pełnię albo w nów.

Szukać trzeba na czworaka,
tego łysego nieboraka.
Albo zrobić słowiańskiego przykuca,
obok kupy kuca
i innej sraczki,
przemieszczać się chodem kaczki.

Pełzam jak Yeti na czworaka.
Przypominam wnet ślimaka,
budzę moje zwierzę niemocy.
Nisko się toczy,
by czapek nie przeoczyć.

Jak już znajdę jedną,
obok inne będą.
Czapki wolności,
medycyna prawdziwości.

Najlepiej suszyć tych gości,
bez litości.
Na wiór,
cały wór.

W suszarce do grzybów,
potem zamknąć w słoiku porządnie,
używać rozsądnie.


Polskie 'łyse dziewczyny’
mają 30 % więcej witaminy.
Dużo więcej psylocybiny,
niż meksykaniny
z amerykańskiej wyżyny.

Krajowe suszone 3,5 grama
to jak 5 grama
wesołego meksykana.

3. Herbata skrzata

Suszone mikrusy mielimy,
kruszymy,
gorącą wodą (nie wrzącą) zalewamy,
przykrywamy,
20 minut czekamy
i herbatkę 5G mamy.

Płyn piątej gęstości
o dużej intensywności,
zrobiony dla gości,
chcących rzeczywistości
i wymiarów
pełnych czarów.

Jak soku z jagód dodamy,
to kolory podkręcamy.
Żołądek celulozy nie trawi,
długo się z nią bawi.

Jak chityna, albo kartka z bloku
siedzi i uwiera w boku,
męcząca, jak pies w bloku.
Zamiast doświadczać, myślicie
o odbycie,
i, że jakaś gula stoi w jelicie,
niczym mamut w paleolicie.

Dlatego 5G celulozy odcedzamy,
czysty płyn wypijamy.
Oto sprawdzony sposób
od łaskawych osób,
na masę wizji ślicznych,
bez sensacji gastrycznych.


4. Przepis cud na niebieski miód

Prosty przepis,
który krzepi,
płyn, co lepi
i kluczowy suchy grzyb.
Bies typ.

Boży Synek
wziął młynek
do kawy
i zabrał się do sprawy.

Jest z tym trochę zabawy,
by pokruszyć kapelusze,
co były suszem.
Dobrze wcześniej odwodnione,
teraz zmielone.

Zostały zatopione
w płynnym miodzie,
który stworzyły pszczoły w przyrodzie.
Na przekór sztucznej modzie,
nie top czapek w pseudo miodzie.

Niech budzi się Duch w Narodzie.
W 3 miesiące Wróżka Cybina
słodycz patoki niebieską mocą zaklina,
po to, by wróciła bananowa mina.

Eureka!
Taki miód do surowego mleka
równa się beka,
i z-bawienie człowieka.

Prawdziwy nierozgrzewany miód
ma jasnych zacieków w bród
i sam krystalizuje.
Innego nie stosuję.

Czasem pływa w nim pszczela noga,
osklepiny albo ilość pierzgi uboga.

5. Formuła mikrodawkowania NPLS i niejeden bies

Bezpieczną formą na zapoznanie
jest mikro dawkowanie.
Oto przykładowe śniadanie:

‘100 - 400 mg (0,1 - 0,4 g) grzybów psylocybinowych,
1500 mg ‘Lwiej grzywy’ (ang. Lions mane),
200 mg niacyny (kwas nikotynowy).

1 dzień mikrodawka, 2-3 dni przerwy (aby uniknąć budowania tolerancji niacyny i psylocybiny).

Soplówka jeżowata (Hericum erinaceus) wspiera regenerację uszkodzonych nerwów. Niacyna pomaga pozostałym składnikom 'formuły Stametsa' przeniknąć przez barierę krew-mózg.’

Ogólnie poprawione samopoczucie 
i w ciele emocji lepsze czucie,
większa kreatywność, ale bez fraktali
i przytłaczającej kolorów fali.

Plus wyprostowanie sylwetki,
w gratisie od Smerfetki.
Nic tylko pisać, malować
albo do lasu na spacer drałować.

6. Inne małe grzyby, podobne niby

Nie robią fraktalnego przedstawienia,
choć rzucają tyle samo cienia.

Mycena haematopus podobnie jak inne grzybówki,
nie są warte nawet jednej złotówki.
Po nich nie będzie niczego,
jak u Kononowicza kolego.

Mycena clarkeana
też psylocybiny nie ma.



Panaeolus papilionaceus, kołpaczek motylkowaty.

Panaeolus sphinctrinus, kołpaczek dzwonkowaty.

Obaj dostali za mało psylocybiny od Taty.
Tak jak by chcieli, a nie mogą,
dorównać innym grzybogom.

Reszta polskich kołpaczków w ogóle nie nadaje się do niczego,
mogą spowodować co najwyżej ból jelita grubego.

Niejeden się nabrał Zenek,
a potem bolał go bębenek.
Zgaga i wzdęcia,
CO2 i dwie godziny do wzięcia.

Kupujcie kolorowe atlasy,
nie żałujcie kasy,
a nadejdą lepsze czasy.

Czas to waluta i jest w cenie,
twój żołądek - twoje mienie.

7. BHP i przygotowanie duchowe, aby podróże były zdrowe

‘Rzekł Pan do mojego serca:
samo siebie ty sądzić będziesz - według własnej miary miłosierdzia'

- Acheiropoietoi

Tytaniczne dawki
odsłaniają prawdy skrawki,
rzeczy ukryte,
będące mitem
albo wielkim kitem.

Rozbijają i na nowo stawiają
Kosmiczne Jajo.
Konfrontują z archetypem
i Pierwszym Bytem.

Dlatego warto wyłączyć telewizory
na czas spory,
przemyśleć własne wybory,
zakończyć waśnie i spory,
wyspać się dobrze, choćby były opory.

To jest wejście do króliczej nory.
Kto wchodzi tu zmęczony i bez pokory,
ten jak by wszedł na tory,
po których jedzie karmiczna lokomotywa.

Szybko przybywa.
666 mil na godzinę
wiezie zasługę i winę,
która nikogo nie ominie.

Odsłoni się każde miejsce kaźni
i niejeden pałac przyjaźni.
Może nieświadomy tego byłeś,
ile ich postawiłeś,
a teraz odkryłeś
cichą nocą
z grzybożą pomocą.

Nowe Jeruzalem.
Wszystko co zasiałeś
w sobie,
ukazuje Tobie
Woda Żywa.

To są żniwa.


‘Poprzez inicjację w Tajemnice oraz pewien proces znany jako teologia operacyjna, pra-
wo narodzin i śmierci zostaje przekroczone i podczas trwania fizycznej egzystencji ta
część ducha, która śpi w [ludzkiej] formie, zostaje przebudzona bez interwencji śmierci.
Jest to jednocześnie główny cel i ostateczne osiągnięcie Misteriów: aby człowiek stał się
świadomy i świadomie ponownie zjednoczył się z boskim źródłem samego siebie, bez
posmakowania fizycznego rozpadu.’

- Manly Palmer Hall, 33° (Sekretne nauki wszystkich wieków)


Dla zainteresowanych tematem dostępne są ebooki w cenie 8 euro od sztuki:

"Święty Grzybóg"
"Eucharystia muscaria"
"Grzybajki"
"Waldemar Borowski - Malarstwo"

Chcesz kupić? Napisz maila: ufowaldek@gmail.com